czwartek, 5 lipca 2012

Decu-upominki i wieści z naszego zwierzyńca


Szanse, że moja siostra zajrzy tutaj są nikłe, ponieważ jutro wyjeżdża do naszego rodzinnego domu, gdzie w sobotę się spotkamy:) Po roku niewidzenia!
Skoro wyjeżdża i nie będzie podglądać mogę pokazać co dla niej przygotowałam:)


Chustecznik z jej ulubionym motywem orientalno-indyjskim. Mam nadzieję, że się jej spodoba. Była to moja pierwsza praca tego typu.



Zakładka do książki.






A teraz prezent niezwykły. Niezwykły bo dla 'teściowej', która dziś w nocy do nas przyjeżdża;)
Chciałabym by się w końcu ucieszyła;) Szkatułka zrobiona jest w jej ulubionym kolorze- czerwieni.




Na najbliższe dni koniec z decu. W sobotę raniutko wyjeżdżam do domu na spotkanie z siostrą i resztą rodziny, która zjechała się z dalekich stron na urlop.
Oczywiście Tofik i Fred jadą ze mną, jakże by inaczej;)

Z Tofikiem mieliśmy ostatnio problem. Zaczął kuleć i piszczeć z bólu, okazało się, że naciągnął sobie staw łokciowy. Dostaje codziennie tabletki przeciwbólowe. Jest lepiej. Już biega i obszczekuje owce sąsiada:)




Kociaki szaleją. Dosłownie szaleją. Rano urządzają wyścigi. Pierwszy Lunek, za nim małe a na końcu Tofik.
Nie oszczędzają też naszej sypialni, często ktoś z nas oberwie ogonem albo łapką po twarzy. Czasami odnoszę wrażenie, że właśnie na naszym łóżku najbardziej lubią się ganiać.
Cała ferajna się pokochała. Każdy każdemu wylizuje pyszczek i futerko, z Tofikiem na czele.
Tylko Fred... się oblizuje na widok kociaków.



Od kilku dni mamy nowy zwierzyniec. Trzy maleńkie kopciuszki...
Mamę kopciuszkową porwał jastrząb. Z gniazda, które uwiła pod naszym dachem zaczęły wypadać pisklęta. Prawdopodobnie były tak głodne, że próbowały radzić sobie same. Niestety dwa nie przeżyły. Trzy uratowaliśmy.
Szybko strzykawka z wodą do picia, później łapanie much, krojenie dżdżownic i karmienie:)
Sąsiad musiał mieć niezły ubaw, kiedy widział nas bijących muchy na zewnątrz;)
Na noc zabieraliśmy je do domu, w dzień wystawialiśmy na zewnątrz.
Któregoś dnia zauważyłam, że do małych przylatuje inna kopciuszkowa i je karmi!!! Szanse na przeżycie małych zwiększyły się kilkakrotnie! Powiesiłam od razu kosz z małymi pod dachem, niedaleko starego gniazda. Kopciuszkowa przylatuje codziennie i dogląda szczęśliwą trójkę.Małe rosną jak na drożdżach.

Czuję satysfakcję. Uratowaliśmy trzy maleńkie istnienia.

To zdjęcia z dnia, kiedy je znaleźliśmy



Tyle na dzisiaj.
Dziękuję Wam za odwiedziny i wszystkie pozostawione tutaj komentarze.
Udanego weekendu, pełnego słońca i radości!
Dobranoc.
dakola.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Wróciła chęć do tworzenia.

Długo nie miałam ochoty nic zrobić. Wena odeszła. Chęci zabrakło.
Dzisiaj powracam;)

Ostatnio zrobiłam serwetkowe zakupy u Kejt w jej sklepie.
Polecam Wam serdecznie, znajdziecie tam motywy, których od dawna szukacie!
Kejti ma mnóstwo różnych wzorów. Zajrzyjcie!
Bardzo Ci dziękuję za pomoc i błyskawiczną wysyłkę;)


Z serwetki jaką tam dostałam, powstała szkatułka. Ma być prezentem dla siostrzenicy, pasjonatki koni.
Mam nadzieję, że się jej spodoba.



Tutaj wykorzystałam metodę przyklejania na żelazko polecaną przez Anię z Niebieskich MigdałówKejt.
Jeżeli ktoś jeszcze jej nie próbował, a męczy się z pędzelkiem na dużych powierzchniach,
niech koniecznie się odważy! Szybko, ładnie, bez dużych marszczeń.
U mnie po lakierowaniu powstały małe, co widać na zdjęciu.
 Dziękuje dziewczyny za radę!

Dzisiaj dokończyłam bransoletkę, która została zrobiona na specjalne życzenie Mamy- ma pasować do sukienki;)



Mam nadzieję, że Mama będzie zadowolona;) W weekend bransoletka do niej pojedzie;)


Dla siebie zrobiłam zakładkę. Oczywiście z ukochanym motywem folkowym;)
Wykorzystałam tutaj jedną z kulek filcowych, które wygrałam w candy u Moniki Magdaleny.



 Ostatnio powstały również folkowe kolczyki (pierwsze moje kolczyki!) ale o tym następnym razem.
Dziękuje za Wasze komentarze.
Pozdrawiam serdecznie.

Aaaaa jeszcze coś!
Zobaczcie jak zintegrowały się wszystkie nasze koty!

Lunek, Bunia i Inka