środa, 9 maja 2012

Kolega dla Lunka.

Jakiś czas temu pisałam o koledze dla Lunka.
Otóż 3 tygodnie temu pojawiły się na świeci cztery piękne kociaki. Są zdrowe i rosną bardzo szybko.
Przedstawiam Wam 3x One i 1x On:


Wygląda na to, że wszystkie będą miały sierść tak długą jak ich mama. Którą prezentowałam tutaj Puchata
Dwa z nich są już zarezerwowane  (dla mnie!). Dwa pozostałe ciągle czekają na nowy dom.
Kotki będą do odebrania za ok. miesiąc. Gdyby ktoś z Was chciał przygarnąć takie małe szczęście jestem w stanie przewieźć go na trasie Lublin-Rzeszów:) A jeżeli nie, bez obaw- chętny się na pewno znajdzie!
Pozdrawiam.

wtorek, 8 maja 2012

Lwów.

Zawsze bardzo chciałam pojechać do Lwowa. Kojarzył mi się z wielokulturowością, pięknymi ludowymi tradycjami, barwnymi strojami i starymi budynkami.
Turyści, którzy przyjeżdżają w Bieszczady, często zaopatrują się tam w mocniejsze trunki bądź słodycze, które Ukraina ma znakomite (słodycze oczywiście).

Postanowiliśmy pojechać. Wykupiliśmy wycieczkę w biurze podróży (obawialiśmy się jechać pierwszy raz sami).
Było nas 52osoby. Każdy podekscytowany i ciekawy. Każdy pierwszy raz. Naszą pilotką okazała się być Ukrainka od 20 lat mieszkająca w Polsce.

Pierwszy szok.
Po podwójnej kontroli granicznej, bramka została podniesiona do góry a my znaleźliśmy się na ukraińskiej ziemi. Siedziałam na pierwszym fotelu. Oczy miałam szeroko otwarte. Owszem słyszałam, że drogi są kiepskie.
Ale tutaj nie było żadnej drogi. Zamiast jezdni była jej pozostałość. Samochody, włącznie z naszym autokarem poruszały się po 'pasie bocznym', czyli  po zwyczajnie wyjeżdżonym przez kierowców piaszczystym poboczu. Nikt nie ryzykował i nie wjeżdżał na środek. Wyglądało to dziwnie. Między prawym a lewym pasem, widniała pięciometrowa, okrutnie podziurawiona pusta przestrzeń.

Szok drugi.
Podróżowaliśmy nowoczesnym autokarem. Mijający nas mieszkańcy Lwowa musieli o nas myśleć "bogacze'. Oto jakie autobusy widnieją na lwowskich ulicach. A są to jedne z lepszych egzemplarzy.



Niestety bieda na Ukrainie jest bardzo widoczna. Jeszcze bardziej widoczna jest przepaść między bogatymi a biednymi. Nie ma klasy średniej. Na ulicach mija się żebrzących ludzi, staruszków, którzy sprzedają co tylko mogą. Samochody są albo nowoczesne albo bardzo stare (np. wołgi czy łady). Widok człowieka pchającego rozsypującą się ładę to normalność, widok częsty.


Osobiście łady mi się bardzo podobają. Nawet pomyślałam, że może kiedyś uda nam się taką kupić i wyremontować? Pomalować na zielono i nakleić słoneczniki?


Zabytków we Lwowie jest bardzo dużo. Zwiedzanie wymaga czasu, którego nam brakowało. Mieliśmy bardzo fajnego przewodnika- młodego Polaka mieszkającego we Lwowie. Lokalnego patriotę.
Próbował pokazać nam jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Co skutkowało u niektórych zadyszką, niezadowoleniem czy też bólem nóg. Przewodnik trzymając czapkę w górze gnał do przodu a my biegliśmy za nim. Tak, dosłownie biegliśmy.

Jeden z najpopularniejszych zabytków Lwowa: Opera lwowska, która należy do grupy dziesięciu najpiękniejszych oper w Europie:




Cmentarz Orląt Lwowskich, wywiera niezapomniane wrażenie. Najmłodszy pochowany tutaj żołnierz ma jedynie 9 lat. Na polu bitwy przetrwał 2 miesiące.




Na Cmentarzu Łyczakowskim można zobaczyć:

Jest to cmentarz dla zasłużonych Polaków i Ukraińców, najstarszy na Ukrainie. Dzisiaj mogą tam spocząć jedynie bogaci (niekoniecznie zasłużeni) ponieważ cena za miejsce i nagrobek tam wynosi od 10tys. euro nawet do 100tys. euro.


Lwów zwiedzić na pewno warto. Nie należy jednak się nastawiać na wiele. Wszędzie widać biedę, łapówkarstwo i nędzę życia. Nie ma dużych nadziei na to by piękne, bogate architektonicznie budynki doczekały się kiedykolwiek  renowacji. Pieniędzy brakuje na wszystko.

Z lwowskiego rynku przywiozłam piękną, czerwoną, ludową chustę, kupioną u staruszki na rogu, matrioszki również od niej oraz dwa piękne gliniane kubki od lokalnego rzemieślnika.
W drodze powrotnej nabyliśmy oczywiście nasze ulubione krówki (w cenie 12zł/kg!)