Szanse, że moja siostra zajrzy tutaj są nikłe, ponieważ jutro wyjeżdża do naszego rodzinnego domu, gdzie w sobotę się spotkamy:) Po roku niewidzenia!
Skoro wyjeżdża i nie będzie podglądać mogę pokazać co dla niej przygotowałam:)
Chustecznik z jej ulubionym motywem orientalno-indyjskim. Mam nadzieję, że się jej spodoba. Była to moja pierwsza praca tego typu.
Zakładka do książki.
A teraz prezent niezwykły. Niezwykły bo dla 'teściowej', która dziś w nocy do nas przyjeżdża;)
Chciałabym by się w końcu ucieszyła;) Szkatułka zrobiona jest w jej ulubionym kolorze- czerwieni.
Na najbliższe dni koniec z decu. W sobotę raniutko wyjeżdżam do domu na spotkanie z siostrą i resztą rodziny, która zjechała się z dalekich stron na urlop.
Oczywiście Tofik i Fred jadą ze mną, jakże by inaczej;)
Z Tofikiem mieliśmy ostatnio problem. Zaczął kuleć i piszczeć z bólu, okazało się, że naciągnął sobie staw łokciowy. Dostaje codziennie tabletki przeciwbólowe. Jest lepiej. Już biega i obszczekuje owce sąsiada:)
Kociaki szaleją. Dosłownie szaleją. Rano urządzają wyścigi. Pierwszy Lunek, za nim małe a na końcu Tofik.
Nie oszczędzają też naszej sypialni, często ktoś z nas oberwie ogonem albo łapką po twarzy. Czasami odnoszę wrażenie, że właśnie na naszym łóżku najbardziej lubią się ganiać.
Cała ferajna się pokochała. Każdy każdemu wylizuje pyszczek i futerko, z Tofikiem na czele.
Tylko Fred... się oblizuje na widok kociaków.
Od kilku dni mamy nowy zwierzyniec. Trzy maleńkie kopciuszki...
Mamę kopciuszkową porwał jastrząb. Z gniazda, które uwiła pod naszym dachem zaczęły wypadać pisklęta. Prawdopodobnie były tak głodne, że próbowały radzić sobie same. Niestety dwa nie przeżyły. Trzy uratowaliśmy.
Szybko strzykawka z wodą do picia, później łapanie much, krojenie dżdżownic i karmienie:)
Sąsiad musiał mieć niezły ubaw, kiedy widział nas bijących muchy na zewnątrz;)
Na noc zabieraliśmy je do domu, w dzień wystawialiśmy na zewnątrz.
Któregoś dnia zauważyłam, że do małych przylatuje inna kopciuszkowa i je karmi!!! Szanse na przeżycie małych zwiększyły się kilkakrotnie! Powiesiłam od razu kosz z małymi pod dachem, niedaleko starego gniazda. Kopciuszkowa przylatuje codziennie i dogląda szczęśliwą trójkę.Małe rosną jak na drożdżach.
Czuję satysfakcję. Uratowaliśmy trzy maleńkie istnienia.
To zdjęcia z dnia, kiedy je znaleźliśmy
Tyle na dzisiaj.
Dziękuję Wam za odwiedziny i wszystkie pozostawione tutaj komentarze.
Udanego weekendu, pełnego słońca i radości!
Dobranoc.
dakola.