środa, 14 marca 2012

Być superbohaterem.

Już ze wspomnień...

W tym roku pierwszy raz byłam wolontariuszką w Szlachetnej Paczce.

Pierwszy etap to docieranie do potrzebujących rodzin. Tutaj zderzyłam się z biedą, niedolą i niesprawiedliwością. Zmagałam się z własną bezsilnością i buntem przeciwko światu.
Odwiedzając rodziny widziałam bogactwo Miłości, mieszkającej w małej rozsypującej się chatce. W chatce gdzie nie było pięknych zasłon, komputera czy wygodnych foteli. Było ciepło bliskości i wielka pokora, wyuczona trudną codziennością.

Drugi etap to szukanie darczyńców, czyli ludzi o wielkich sercach, którzy chcą przygotować paczkę na Boże Narodzenie dla potrzebującej rodziny.
Pamiętam ten poranek, dzień przed zakończeniem całej akcji, kiedy tracąc nadzieję na pomoc dla "mojej drugiej rodziny" zadzwonił telefon. To był on. Mój drugi darczyńca. Szybko zadzwoniłam do mojego lidera wykrzykując: "Jest! Jest darczyńca dla mojej rodziny!"  Na drugi dzień popędziłam do magazynu. Są! Są! Paczki dla mojej rodziny! Wszystkie dla nich? Tak pięknie zapakowane w świąteczny papier, z wielkimi kokardami. Z trudem zmieściłam je do auta. Niektórzy (chyba nauką lat poprzednich) zorganizowali większe auta. Rety dostawczak?! Tylko do jednej rodziny?!
Wtedy uwierzyłam w ludzi. W dobroć, w to, że dzisiaj też się pomaga. Z czystego serca.
Właśnie wtedy dostałam skrzydeł.

Najpiękniejsze były oczy. Oczy pełne radości i niedowierzania, kiedy spracowane, zmarznięte dłonie otwierały wielkie pudełka. Ileż dziecięcych okrzyków i radosnych uniesień ! Jakże pięknie jest przywracać wiarę w ludzi, pokazać, że ludzki los nie jest obojętny, że potrafimy się jeszcze dzielić. 

Na dnie ostatniego pudełka była kartka. Ciepłe, serdeczne życzenia świąteczne i bon na opał, której tej zimy miało zabraknąć.

To był mój najpiękniejszy prezent na Boże Narodzenie.

Wyróżnienie.

Ostatnio otrzymałam wyróżnienie od yolci. Bardzo serdecznie Ci za nie dziękuję.



Nie chcę nominować kolejnych osób. Przyznaję, że jest to dla mnie problem. Blog prowadzę od niedawna.
Nie mam tutaj wielu obserwatorów ani przyjaciół. Nie chcę też nagradzać ciągle tych samych blogów.
Wyróżnienia są bardzo miłe, jednak zobowiązują.
Dla mnie największym wyróżnieniem jest pozostawienie na tych stronach kilku miłych słów.
Sama też tak robię. Odwiedzam wiele blogów, zostawiam ślad. Wiem doskonale jak ciepło się robi na sercu czytając takie pochwały:)
Dlatego

  
Mam nadzieję, że nikt się nie pogniewa. Pozdrawiam.

poniedziałek, 12 marca 2012

Wyniki candy 2.

Wylosowana w dzisiejszym candy Tynka nie posiada niestety kota (jak można żyć bez kota;) ?).
Dlatego odbyło się drugie losowanie kociej mychy. Oto wyniki:


Numerem 25 jest:


Gratuluję i czekam na wiadomość z adresem do wysyłki:)


Wyniki candy.

Bardzo dziękuję za wzięcie udziału w moim pierwszym, powitalnym candy!
Z wielką przyjemnością cukierasy podarowałabym Wam wszystkim. Niestety...
zwycięzca jest tylko jeden:(
Ewentualnie dwóch, jeżeli pierwszy nie będzie miał kota. Wówczas kocia myszka
powędruje do innego szczęśliwca.

A więc, wygranym numerem jest:



Szybko liczymy komentarze i.... nr. 21 
jest:


Nie wiem czy Tynka posiada kota, na blogu widziałam jedynie psy:) Proszę o taką informację na skrzynkę, oczywiście wraz z adresem do wysyłki:)
Gratuluję serdecznie!